Przed sezonem 2019

Pełen energii przed nadchodzącym sezonem popełniłem wiele prac na balbinie. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, lekkich i ciężkich, przyjemnych i tych trochę mniej. Wydatków było sporo jednak jak zwykle zumiarem.

Po zakończonym sezonie 2018 jacht zaparkował na lądzie w klubie na terenie trawiastym, maszt został zdjęty i położony nad pokładem. Całość przykryta przeźroczystą plandeką która przepuszczając światło dzienne i sztuczne z klubowych latarni pozwalała na prace do późnych prac wieczornych.


Na zimę zabrałem wszelkie klapy drewniane do domu by je wysuszyć i zakonserwować. Otwory zostały zaślepione tymczasowo klapami zastępczymi.


A klapy bardzo ładnie komponowały się w sypialni.


 Wszelkie drewniane elementy jachtowe zaznały spa w wannie.


elementy metalowo szklane także przeszły kurację odświeżającą

Pod choinkę dostałem sobie nowy diwajs - echosondę.

Gdy tylko ziemia rozmarzła rozpocząłem wykopki.
Wykopałem ster.

I wyrwałem wał.

Zdemontowane elementy poddałem rewitalizacji.



 
Na ogołoconym kadłubie z wszelkich wihajstrów w części podwodnej jacht ubrany był jedynie w 45 warstw farby przeciwporostowej.


Olałem klubową tradycję i zamiast katowania szlifierki mimośrodowej przez miesiąc wdychając tlenkowy pył, wynająłem profesjonalną ekipę zajmującą się oczyszczaniem strumieniowym. 

Miejsce robót zostało profesjonalnie osłonione a faktyczna praca oczyszczania trwała coś koło 2h. Ekipa fachowo posprzątała po sobie, po pracach nie było śladu, poza efektem na kadłubie.




Polecam tą metodę. Wyszły na jaw mniejsze i większe wady w wiekowym laminacie. Przy kompleksowym podejściu, właściwy remont wydłuży znacznie dobrą kondycję kadłuba.

 
Zabieg ujawnił: cienki żelkot na skegu wraz z zawilgoceniem, szczelinę na łączeniu połówek kadłuba, pęknięcia na podporze wału śrubowego. Ognisk osmozy nie stwierdzono.


 Rozpocząłem żmudne i nudne laminowanie i szpachlowanie kadłuba by przywrócić wytrzymałość i gładkość zarazem. 

   


Szpachlowanie było uciążliwe ze względu na porę roku. Było zimno i materiał wiązał długo a obróbka była możliwa jeszcze później. Oczekując na związanie szpachlówki poniżej linii wodnej wystartowałem ze szlifowaniem nadwodnej części malowanej fabrycznie.


Po właściwym jak się wydawało czasie, na podwodną część naniosłem pierwszą warstwę antyosmozową z podkładu epoksydowego.


Farba na burtach została zeszlifowana do żelkotu. Zastanawiało mnie dla czego pomalowano ten kadłub skoro oryginalny odcień żelkotu był naprawdę piękny, co wyszło na jaw przy myciu kadłuba zwykłą wodą. Przyszła mi myśl by odtworzyć żelkot, jednak znalazłem powód fabrycznego malowania. żelkot prawdopodobnie był za cienki w formie i widoczne były plamy na obu burtach w kilku miejscach. Czyli będzie malowanie zgodnie z założeniem.

Po myciu rozstawiłem namiot nad jachtem, rozpięty na rusztowaniu. 


Malowanie odbyło się wałkiem i szerokim pędzlem, farba Epifanes Poliurethane. Zużycie jedna puszka na warstwę. Łącznie malowałem trzy warstwy.


Skoro burty zostały wymalowane, a pięć warstw antyosmozy utwardziło się właściwie można przystąpić do malowania warstwy przeciwporostowej. 

 

Zestaw farb i pomocników był gotowy do prac. Generalnie technologia malowania CopperCoatu jest dosyć upierdliwa. Należy dosyć szybko malować by następną warstwę nanosić na poprzednią, chwilę przed zeszkleniem się powierzchni. Czyli gdy palec po dotknięciu był suchy to znaczy że działasz za wolno. Farba składa się z bazy epoksydowej chemoutwardzalnej do której dosypuje się miedziany proszek. Całość należy wymieszać i równomiernie malować. Miesza się ciężko a krycie wałkiem jest co najwyżej średnie. Do tego producent zestawu zaleca im więcej warstw tym lepiej. Malowanie na cztery pary rąk trwało ponad 4 godziny. Generalnie lekko nie było. Efekt wizualny niepozorny. Mam nadzieję że powłoka będzie działała jak powinnna.


Kosmetyka została zakończona zatem należy przygotować teraz technicznie statek do wodowania.

 
Ster otrzymał nowe tuleje łożyskowe i został zamontowany, tam gdzie było to wymagane trafiły nowe zawory do wcześniej wmontowanych przepustów.

  


Jeszcze tylko naklejka na rufę i do wody, bo tuż 27.04.
 

A piwo do lodówki

Teraz czas na galanterię i sztukaterię. 
 
Drewna na zewnątrz jak i wewnątrz odświeżono nowymi powłokami lakieru.


Kilka dni później postawiłem maszt na miejsce i ustawiłem takielunek. Żagle pokrowce i całe wyposażenie pokładowe wylądowało tam gdzie powinno być.



Na rufę trafiły nowe oryginalne osłony wentylacji wnętrza z VegaMarin.

 

I wisienka na torcie czyli nowe kabestany samoknagujące.

 

I to tyle było z przygotowań. Całkiem długa historyjka. Co przyniesie sezon? Zobaczymy.









































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co to jest ten Albin Ballad

Elektryczność

Panel silnika