Elektryczność
Balbin wyprodukowany został w Szwecji w 1973 roku. W tym czasie w naszym kraju Edward Gierek realizował ostateczny plan elektryfikacji Polskiej wsi.
Jacht pomimo swojego ówczesnego statusu High End DeLux, zaawansowanie techniczne instalacji elektrycznej było na poziomie Ursusa C45 w wersji na rynek rosyjski. Prostota rozwiązań to zaleta dzięki której było możliwe wieloletnie, bezawaryjne użytkowanie. Czasy trochę się zmieniły, na jachcie pojawiło się wiele mniej lub bardziej potrzebnych gadżetów elektronicznych które wymagały zasilania. Dokładanie kolejnych obwodów spowodowało że instalacja stała się skomplikowana a nawet niebezpieczna.
Dokonując zakupu tego statku, poprzedni właściciel informował mnie o słabej kondycji elektryki, oraz że wymaga remontu, nie mogłem się nie zgodzić. Co prawda wg mnie ktoś wcześniej zadbał o wymianę podejrzanych starych konektorów na nowe, jednak jakość tego wykonania nie wygląda najlepiej.
Stare połączenia przewodów zawodziły, dokonując wymiany kostek łączeniowych na nowe, doprowadziłem wadliwe obwody do względnego porządku jeszcze w trakcie sezonu.
Zimowa odstawka jachtu na lądzie to dobry czas na przeprowadzenie kompleksowej modernizacji.
Na dobrą sprawę przygotowywałem się do tego już jakiś czas. Najpierw ułożyłem plan nowej instalacji, kompletowałem składniki i powoli zabrałem się do pracy.
Pierwszym etapem faktycznych prac organicznych było wykonanie modernizacji tablicy przełączników, a w zasadzie to jej stworzenie od zera. Oryginalnie włączniki urządzeń były zainstalowane na zewnątrz w rejonie panelu silnika.
Widok na zainstalowany nowy panel przełączników.
Do wykonania użyłem oryginalnej płyty maskującej skrzynkę elektryczną, kupiłem owalne przełączniki i wskaźniki. Dodatkowo wkomponowałem panel sterowania ogrzewaniem, bo poprzednie miejsce było słabo widoczne i niezbyt dostępne.
Sklejka została wycięta pod nowe przełączniki, ploterem tnącym wodą wg narysowanego projektu. Później płyta została oszlifowana i pomalowana. Dodatkowo od tyłu przykręcone zostały blachy mocujące przełączniki. Całość została tak wykonana by przełączniki nie wystawały z deski.
W tak zwanym międzyczasie dorobiłem pęk kabelków które posłużą do połączenia obwodów. Dozbierałem także konieczne elementy do dalszych prac. Jacht pod zimowym przykryciem nie pozwala na zbyt szerokie spektrum użytkowe. Odwiedziny jachtu zimą, skonkretyzowałem zatem na wykonywaniu zadań ujętych na długiej, ciągle nie zamkniętej liście. Jak opisałem to już w tym blogu, w artykule o biurze, szafka z elektrourządzeniami nawigacyjnymi wg planu wymagała nowego podłączenia elektrycznego. Do tej pory, od dnia a raczej nocy po nabyciu, wszystkie urządzenia były zasilane jedną nitką poprowadzoną z Głównej Tablicy Rozdzielczej (GTR) jachtu. Od początku planowałem to zmienić i właśnie przyszedł na to czas. Przeprowadziłem nowy kabel wielożyłowy 7x1,5. Każde urządzeni zyska własne bezpośrednie zasilanie, instalacja się uprości i zapanuje oczekiwany porządek. Schemat nowej instalacji załączę pod koniec tego artykułu gdy bliżej będzie końca tych prac.
Wiązka kabli do urządzeń przy stoliku nawigacyjnych została dokładnie oznaczona i wpięta pod przełączniki. Z tyłu widoczna jest stara tablica, której czas jest policzony. Przed finalnym rozłączeniem akumulatorów do prac uzbroiłem się w lampy 230V. Temperatura zewnętrzna czasem spadała do -6 stopni. Statkowe ogrzewanie naftowe było tymczasowo odłączone a grzejnik elektryczny zwany zwyczajowo "Farelką" nie za bardzo potrafił uczynić temperaturę wnętrza przyjemną. Po zamknięciu kabiny dziobowej i odpaleniu piekarnika z pizzą, dało się uzyskać luksusowe 15 stopni Celsjusza, kable już dały się wyginać się a palce nie grabiały.
Przed odpięciem starych połączeń zweryfikowałem istniejące kable biegnące w laminowanych rurkach w kadłubie. Do dyspozycji miałem oryginalny elektryczny schemat stoczniowy i ściągnięte z internetu. Mój schemat był rev. 2 natomiast internetowe 20x i 30x. Pomimo tej dokumentacji żadna z nich nie zgadzała się ze stanem faktycznym. Dodatkowo oryginalny schemat silnikowy powodował tylko bałagan w postaci wiązek widmo nie posiadających podłączeń w "nowym" silniku.
Do skrzynki elektrycznej skierowane są dwie wiązki kabli górą z LB i PB. Ich rozszyfrowanie było dosyć łatwe. Obwody dokładane wchodziły do skrzynki od dołu. Te ostatnie uporządkowałem wcześniej robiąc poprzednie modyfikacje. Lodówka, pompa wody pitnej, zasilanie kuchenki i oświetlenie bakist było ładnie spięte w uporządkowaną wiązkę. Dzięki uprzejmości kolegi Rafała armatora Vegi "Santa Pasta" wykorzystując ścinki peszli po jego modernizacjach, moje wiązki także wyglądały profesjonalnie.
Po zdjęciu deski która do tej pory stanowiła tablicę rozdzielczą, oczom moim ukazał się pęk kabli ordynarnie obcięty bez jakiejkolwiek izolacji. Cała ta wiązka odchodziła w stronę rurki z kablami do komory silnika. Kolejną ciekawostką był dodatkowy kabelek do zasilenia lampki giętkiej do map. Kabelek podpięty był bezpośrednio do zasilania akumulatora a plus (+) przykręcono do obudowy lampki. Lampka posiada dosyć długie giętkie ramię, na tyle by dotknąć lampki kojowej która to akurat na obudowie miała masę (-). Na szczęście przez ostatnie 45 lat giętka lampka spędziła nieruchomo w uchwycie zatrzaskowym i nie bujała się na fali niczym kobra przy fujarce fakira. Usuwając te drobne mankamenty poczułem że robię dobrą robotę... chyba.
Niech moc będzie z Wami.
Schemat finalny umieszczę jak go skończę ;)
Wiązka kabli do urządzeń przy stoliku nawigacyjnych została dokładnie oznaczona i wpięta pod przełączniki. Z tyłu widoczna jest stara tablica, której czas jest policzony. Przed finalnym rozłączeniem akumulatorów do prac uzbroiłem się w lampy 230V. Temperatura zewnętrzna czasem spadała do -6 stopni. Statkowe ogrzewanie naftowe było tymczasowo odłączone a grzejnik elektryczny zwany zwyczajowo "Farelką" nie za bardzo potrafił uczynić temperaturę wnętrza przyjemną. Po zamknięciu kabiny dziobowej i odpaleniu piekarnika z pizzą, dało się uzyskać luksusowe 15 stopni Celsjusza, kable już dały się wyginać się a palce nie grabiały.
Przed odpięciem starych połączeń zweryfikowałem istniejące kable biegnące w laminowanych rurkach w kadłubie. Do dyspozycji miałem oryginalny elektryczny schemat stoczniowy i ściągnięte z internetu. Mój schemat był rev. 2 natomiast internetowe 20x i 30x. Pomimo tej dokumentacji żadna z nich nie zgadzała się ze stanem faktycznym. Dodatkowo oryginalny schemat silnikowy powodował tylko bałagan w postaci wiązek widmo nie posiadających podłączeń w "nowym" silniku.
Do skrzynki elektrycznej skierowane są dwie wiązki kabli górą z LB i PB. Ich rozszyfrowanie było dosyć łatwe. Obwody dokładane wchodziły do skrzynki od dołu. Te ostatnie uporządkowałem wcześniej robiąc poprzednie modyfikacje. Lodówka, pompa wody pitnej, zasilanie kuchenki i oświetlenie bakist było ładnie spięte w uporządkowaną wiązkę. Dzięki uprzejmości kolegi Rafała armatora Vegi "Santa Pasta" wykorzystując ścinki peszli po jego modernizacjach, moje wiązki także wyglądały profesjonalnie.
Zaczynam bałagan
Zwłoki poprzedniej epoki.
Po rozkręceniu skrzynki i kabli, ściana będąca brudnym tłem całości została wyczyszczona.
Powrót z rodzinnego wyjazdu w góry, pozwolił by już w połowie lutego powstał kolejny werset tej elektryzującej opowieści. Po tym jak pospinałem obwody do zasilania przystąpiłem do doprowadzenia energii akumulatorów do GTR. Jako selektor zastosowałem urządzenie 701S-PM. Wstępny pomysł zamontowania go do ściany z zewnątrz skrzynki nie wypalił, kable grube a na zaciskach miejsca nie za wiele. Stąd przełącznik zamontowałem od wewnątrz skrzynki, wypuszczając przez otwór jedynie pokrętło, by jednak dało się nim operować.
Kolejnym urządzeniem które ubarwiło moją nową plątaninę kabli został SVR czyli przekaźnik otwierający obwód ładowania drugiego akumulatora gdy pierwsza bateria wykazuje się napięciem 13,3V. Testy połączonych akumulatorów wskazały że urządzenie działa poprawnie. Jednocześnie przy odpaleniu instalacji puścił z siebie dym chiński wskaźnik napięcia i poboru prądu. Nie była to wina podłączenia, bezpiecznik nie wysiadł. Po zamontowaniu następnego wskaźnika który pierwotnie miał wskazywać prąd ładowania z solarów, wszystko działało poprawnie. Choinkowe barwy diod, rozświetlające całą tablice trącą tanim auto tuningiem, jakoś będę musiał te lampki przygasić. Sprawdzanie w działaniu wszelkich obwodów ujawniło słabą kondycję akumulatora nr 1. Napięcie szybko spadło poniżej 12V co zazwyczaj oznacza śmierć baterii. Fakt ten trochę mnie zasmucił bo w dalszym planie było spięcie tego akumulatora równolegle z jego bliźniakiem. Tymczasem na miejsce wadliwego aku. zmontowałem zapasowy 65Ah model, który w zamyśle miał być zapasem awaryjnym.
Strata akumulatora przyczyniła się do zakończenia prac z elektryką. Rozbudowa skrzynki akumulatorowej o zapas, jest obecnie przełożona na plan dalszy.
Etykietki przełączników zostały wydrukowane w inwersji i zalaminowane. Z daleka wygląda nieźle.
Do skrzynki powędrował także regulator ładowania z solarów. Zamontowałem go na stałe jednak temat ten zostanie jeszcze rozwinięty w przyszłości bo w piwnicy zalegają dwa niezainstalowane panele.
Element pomiędzy skrzynkami bezpieczników to bocznik, dzięki któremu amperomierz wskazuje obecne zużycie prądu zainstalowanych urządzeń.
Nowe banki bezpieczników zamontowałem na sklejce przykręconej do ściany w miejscu starego panelu. Po rozgryzieniu kabelkologii wędrującej do komory silnika okazało się że wiązka silnika ma zapas i można ją puścić innym, korzystniejszym śladem. Wszelkie dotychczasowe prace wykonuję z doskoku, każdy skok to jakieś nowe coś.
Obraz półmetka prac, ta plątanina to nowy ład.
Pomimo tego że oryginalne stare przewody wyglądają dobrze, postanowiłem każda żyłę będącą zasilaniem części oświetlenia zabezpieczyć z oddzielna, czyli inaczej niż było to oryginalnie. Pozostałe obwody posiadają własne zabezpieczenie. Gdyby jednak coś miało szwankować w przyszłości, odnalezienie winnego obwodu powinno być proste. Podpinając kabelki na nowo, tymczasowym zasilaniem była ładowarka akumulatorów która ma taką funkcję. Zasilanie z akumulatorów będzie możliwe gdy uporządkuję główne kable zasilające. Znalezione naderwane oczka na kablach prądowych i masie wymagają bezdyskusyjnej naprawy. W sumie to sporo ukrytych baboli wyszło na jaw przy całej tej operacji.
Powrót z rodzinnego wyjazdu w góry, pozwolił by już w połowie lutego powstał kolejny werset tej elektryzującej opowieści. Po tym jak pospinałem obwody do zasilania przystąpiłem do doprowadzenia energii akumulatorów do GTR. Jako selektor zastosowałem urządzenie 701S-PM. Wstępny pomysł zamontowania go do ściany z zewnątrz skrzynki nie wypalił, kable grube a na zaciskach miejsca nie za wiele. Stąd przełącznik zamontowałem od wewnątrz skrzynki, wypuszczając przez otwór jedynie pokrętło, by jednak dało się nim operować.
Kolejnym urządzeniem które ubarwiło moją nową plątaninę kabli został SVR czyli przekaźnik otwierający obwód ładowania drugiego akumulatora gdy pierwsza bateria wykazuje się napięciem 13,3V. Testy połączonych akumulatorów wskazały że urządzenie działa poprawnie. Jednocześnie przy odpaleniu instalacji puścił z siebie dym chiński wskaźnik napięcia i poboru prądu. Nie była to wina podłączenia, bezpiecznik nie wysiadł. Po zamontowaniu następnego wskaźnika który pierwotnie miał wskazywać prąd ładowania z solarów, wszystko działało poprawnie. Choinkowe barwy diod, rozświetlające całą tablice trącą tanim auto tuningiem, jakoś będę musiał te lampki przygasić. Sprawdzanie w działaniu wszelkich obwodów ujawniło słabą kondycję akumulatora nr 1. Napięcie szybko spadło poniżej 12V co zazwyczaj oznacza śmierć baterii. Fakt ten trochę mnie zasmucił bo w dalszym planie było spięcie tego akumulatora równolegle z jego bliźniakiem. Tymczasem na miejsce wadliwego aku. zmontowałem zapasowy 65Ah model, który w zamyśle miał być zapasem awaryjnym.
Strata akumulatora przyczyniła się do zakończenia prac z elektryką. Rozbudowa skrzynki akumulatorowej o zapas, jest obecnie przełożona na plan dalszy.
Etykietki przełączników zostały wydrukowane w inwersji i zalaminowane. Z daleka wygląda nieźle.
Element pomiędzy skrzynkami bezpieczników to bocznik, dzięki któremu amperomierz wskazuje obecne zużycie prądu zainstalowanych urządzeń.
Nowy kablostan.
Nowa budka z prądem
Co prawda mój pierwotny plan reorganizacji i remontu elektryczności uległ zmianom, jednak etap główny mogę uznać za zamknięty. Jakieś ciekawsze wydarzenia w tym temacie prawdopodobnie opiszę w następnych postach.
Niech moc będzie z Wami.
Schemat finalny umieszczę jak go skończę ;)
Dobrze piszesz
OdpowiedzUsuńKiedyś faktycznie odbiorniki były dość specyficzne, ale jak widać technologia pcha wszystko bardzo szybko do przodu. Dlatego ja jestem bardzo szczęśliwa, że dzięki ofercie od firmy https://poprostuenergia.pl/ mam o wiele niższe rachunki za elektryczność, ponieważ zużywam jej dość sporo w swoim domu.
OdpowiedzUsuńSuper dobra robota
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuńKiedy chodzi o same prace z prądem to ja raczej staram się ich samodzielnie nie wykonywać. Jestem zdania, że bardzo dobrym rozwiązaniem jest wezwanie elektryka https://elektrycy.warszawa.pl/ który sobie z tą kwestią dokładnie poradzi.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie w kwestii elektryczności dość istotną sprawą jest to, aby mieć dobrego i zaufanego elektryka. Moim zdaniem taką osobą jest elektryk z https://wzu-energpol.pl/ gdyż u mnie za każdym razem wszystko wykonuje znakomicie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli jeszcze chodzi o samą elektryczność to jak najbardziej warto jest wiedzieć, że n nasza instalacja elektryczna w domu jest właściwie położona. Mogę oczywiście polecić także ofertę elektryka http://www.elektryk-krakow.pl/oferta gdzie bez najmniejszego problemu zna się ona na elektryczności.
OdpowiedzUsuń